Bez człowieka, bez jego pracy ziemia rodzi ciernie i osty, zamienia się w dżunglę nieprzebytą, w płonące żarem pustynie. Postęp i dobrobyt ściśle są związane z wysokim przyrostem ludności.
Natomiast gdy ludy wymierają, ziemie ich, choćby najbardziej ucywilizowane, o wytwornej kulturze, stają się krainą ruin i gruzów. Ziemia łaknie człowieka, jego życia i cała jest przygotowana na jego przyjęcie. Taka też jest i nasza polska ziemia, tak gościnna dla swoich dzieci, tak wabiąca ich miłością i krasą, że kto raz tu oczy otworzył, pozostaje pod miłosnym jej urokiem aż do grobowej deski, aż do pierwszych linii obronnych w powstańczych bojach, aż do mogił zgruzowanych miast.
Ona też ma być poddana! Komu? Tym, którym Bóg ją dał! A więc narodowi naszemu. Polska ziemia też oczekuje żywych ludzi! Wprawdzie ziemia gromadzi prochy, ale na świadectwo żywym!
Fragment pochodzi z listu pasterskiego na Wielkanoc, 1947 r.
Zauroczenie polską ziemią ma wymiar bardzo konkretny: tę ziemię trzeba widzieć o każdej porze dnia i nocy, trzeba czuć jej zapach na przedwiośniu i po skoszeniu zbóż, trzeba wziąć w dłonie i przyjrzeć się każdemu ziarnku – wtedy dopiero otwiera się jej tajemnica, która tryska bogactwem życia traw, kwiatów, ziół, krzewów, drzew, a wszystko tak malownicze jak jesień Chełmońskiego, jak zima Fałata, jak dęby Wyczółkowskiego. By kochać Polskę, trzeba najpierw pokochać jej ziemię. Wtedy staje się jasne, że taką ziemię trzeba dopatrzeć, że nie można jej opuścić, ale za wszelką cenę trzeba bronić, dla kolejnych i licznych pokoleń.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 10-11 maja 2014