Pokrzepienia, otuchy złaknieni jesteśmy bardzo. Grom za gromem uderza w naród znękany, cios spada po ciosie; nie lęku, lecz zgrozy dreszcze całą wstrząsają Ojczyzną. Nowe formy życia, które przyjść musiały, przyjść powinny, obudziły się u nas, śród nocy mar strasznych.
Wraz ze zdrowym ziarnem powiało na nas tumanem plewy i pośladu; z jasnym płomieniem wszechludzkiej jakoby sprawiedliwości, przyszły i kłęby ciemnego, kopcącego dymu; z lekkim tchnieniem wolności przybyły i fale trującego powietrza i ciężą nad nami boleśnie. W sercach nieład uczuć, w umysłach pojęć zamęt. Uczą nas szacunku dla obcych, a pogardy dla swoich. Każą nam miłować wszystkich, choćby ludożerce, a nienawidzić ojców i braci, za to, że nie gorzej może, lecz inaczej tylko myślą. Chcą nas wyzuć zupełnie z rasowego instynktu, cały pokoleń dorobek i dobytek oddać na pastwę nieokreślonej przyszłości, na łup chaosowi, którego potworne kształty lada godzina ukazać się mogą ponad tonią czasu. W odwieczną budowę świątyni narodu, której potężne wrogów ramiona zburzyć nie zdołały, biją dziś już młoty bratnią kierowane ręką: dla nowych gmachów pono naszych tylko gruzów potrzeba, jak gdyby owych budowniczych na własną nie stać było cegłę. Nad białoskrzydlnym, niezmazanym, nad najczcigodniejszym Ojczyzny symbolem kraczą kruki i wrony, chichocą obce a złowrogie puszczyki, urągają mu nawet swojskie, zacietrzewione orlęta. „Precz z Polską” – wołają – „niech żyje ludzkość”! Jak gdyby życie ludzkości ze śmierci narodów powstać mogło!
Fragment pochodzi z 23 października 1910 r., Lwów Przemówienie w Teatrze Skarbkowskim z okazji stulecia urodzin Fryderyka Chopina
W momentach przełomowych dla życia naszego Narodu wybucha nadzieja odzyskania i budowania Polski naszych marzeń i ambicji. Tak było w roku 1910, tak było w roku 1918, tak było w roku 1989. Równie szybko zaczyna się jednak praca jakichś mrocznych sił, które żądają unicestwienia Polski czy to w imię ludzkości, czy w imię europejskości. Siły te wykorzystują swoje wpływy i stanowiska, by niczym V kolumna psuć nie tylko dorobek pokoleń, ale nade wszystko, by odebrać nam nadzieję. Jeżeli to powtarza się cyklicznie, to my złoczyńców nazywajmy po imieniu, a nadziei odebrać sobie nie pozwólmy!
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 14 lutego 2014