Być może to stanowi odpowiedź na gorzkie pytanie, które tak wielu z nas sobie stawia: Czego właściwie człowiek chce? Czy on oszalał? Tak, w pewnym sensie, ale tylko z wielce oświeconym szaleństwem istoty stworzonej; człowiek będzie unicestwiać przeszkody, które stają na drodze jego twórczych ambicji. Taki jest głęboki sens naszej wielkiej i tragicznej przygody. Antychryst nie jest wśród nas, lecz jest w nas. Jest nim sam człowiek, który sięga po nieograniczoną moc twórczą i dąży do pewnego unicestwienia tego, co jest, po to, aby uprzątnąć drogę problematycznemu stworzeniu tego, co ma być.
Znajdujemy się zatem w decydującym momencie kosmicznego dramatu. Któż jak Bóg? Jam jest, mówi człowiek. Kiedy nie chcemy już być Bożym wizerunkiem, możemy być przecież Jego karykaturą! Eksplozja w Hiroszimie nie zagłuszyła tych nieludzkich krzyków, które wznoszą się ku nam z obozów w powolnej śmierci i niemieckich dołów mogilnych. Ich brzmienie trwać będzie długo, jak uroczyste zapewnienie o określonym znaczeniu. Przejrzeliśmy wreszcie tajemnice materii! Wiemy dokładnie, jak jest zbudowana, jako że stać nas na to, by ją zniszczyć.
Fragment pochodzi z „Terroru roku dwutysięcznego”
Starożytni Persowie niszczyli podbite miasta tak, aby nie pozostał kamień na kamieniu, średniowieczni Mongołowie zostawiali po sobie spaloną ziemię. To było dawno, ale się jeszcze nie skończyło, a skala zniszczeń, jakie pozostawił po sobie wiek XX, nie ma sobie równych. Dziś niszczy się nie po to, aby pokonać wroga, ale aby pokazać swoją moc. Człowiek myśli, że jest Bogiem, jeśli może zniszczyć to, co Bóg stworzył.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 28 października 2014