Jak piękną i bogatą byłaby kultura europejska, gdyby co kilkadziesiąt lub kilkanaście lat nie zmywały jej fale wojen!
Można to ocenić na przykładzie Anglii, gdzie namuł cywilizacyjny ten sam co na Kontynencie (latyńska, rzymska szczepiona na gruncie miejscowym), osadzał się wiekami spokojnie, ewolucyjnie, dokładając do starego nowe, nie burząc, nawarstwiając… Zazdrość ogarniająca Polaka zwiedzającego Oksford, jego przepiękne gmachy, atmosfera itd. Przecież my byliśmy starsi, krakowska akademia założona na kilka lat przed oksfordzką, tylko cóż, oni na wyspie, my na poligonie…
Fragment pochodzi ze „Wspomnień z Kornwalii 1947-1957”
Świadomość strat, jakie ponosiła Polska, choćby od czasów potopu szwedzkiego aż po dzień dzisiejszy, zarówno w wymiarze ludzkim, jak i materialnym, jest w naszym społeczeństwie niewielka. Działa tu zasada psychologiczna: czego nie widać dziś, tego nie było nigdy. A tymczasem było, dużo było: miast, miasteczek, wiosek, majątków, zakładów przemysłowych, bibliotek, zabytków, dzieł sztuki – to wszystko zostało zniszczone lub zagrabione przez obcych. Zazdrościmy innym, szukamy szczęścia na obczyźnie, a to wszystko powinno być tutaj, bo tu powinien być kraj miodem i mlekiem płynący.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 18 lutego 2014