Niektórzy sądzą, że uprzejmość dla osób, których się nie lubi, stanowi fałsz, hipokryzję. W istocie, jeżeli życzliwość okazuje im się z czysto ludzkich względów, jest ona fałszem; ale kto rzeczywiście pragnie przezwyciężyć własną niechęć do bliźniego, to nie ma to innego sposobu, jak okazywanie życzliwości, którą nabyć pragnie.
Obszerniejsze katechizmy tłumaczą także, że niektóre wyrażenia pospolicie przyjęte i mające pozór nieprawdy, kłamstwem jednak nie są, że ich używać można. I tak, osoba zajęta domem, dziećmi, interesami nie może o każdej chwili być na zawołanie gości. A w takim razie powiedzenie, że „się nie jest w domu”, przyjęte jest w tym znaczeniu, że się nie jest na usługi gości.
Tak samo wobec prośby o wsparcie lub pożyczkę wolno powiedzieć, że potrzebnej sumy się nie ma lub dać nie można, chociażby pieniądz był w kieszeni, skoro ten pieniądz ma inne przeznaczenie. Tak samo wobec pytania, na które się odpowiadać nie chce, wolno odpowiedzieć, zbywając, że się nie wie, choćby się wiedziało, skoro ten, co pyta, nie ma prawa pytać, a ten, który jest pytany, nie ma obowiązku udzielać informacji pytającemu.
Fragment pochodzi z: „O wychowaniu”
Granica między prawdomównością a szczerością nie jest łatwa do wytyczenia. A ma to przecież wielkie znaczenie praktyczne. Kłamać nie wolno, ale z uwagi na dobro nie wszystko wolno powiedzieć tym, którzy z różnych powodów dobru mogą zaszkodzić. Wyznać okupantowi prawdę o członkach tajnej organizacji patriotycznej to skazać ich na prześladowania, uwięzienie albo nawet na śmierć. Trzeba wówczas powiedzieć tylko taką prawdę, która nie zaszkodzi, albo milczeć.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 22 sierpnia 2014