Dzisiaj, zwłaszcza młode pokolenie, świadome podstawowych praw osoby ludzkiej, ujawnia niekiedy tę gorączkę. Nie trzeba się jej dziwić, nie trzeba jej potępiać, trzeba ją zrozumieć, trzeba zrewidować cały system rządzenia człowiekiem, wycofać się z wielu pozycji i metod. Nie trzeba przeceniać systemu najrozmaitszych represji stosowanych wobec człowieka, dlatego że one pierwsze ugodzą w taki system życia społecznego, który chciałby się karmić tylko represjami policyjnymi.
Aby jednak zrozumieć to grożące niebezpieczeństwo przejawiające się na drodze „dzikich” układów społecznych, w które wchodzimy, trzeba widzieć człowieka – w sobie i w innych. Człowiek po Bogu jest najważniejszą wartością i najwyższym dobrem na świecie – dla rodziny i dla narodu, i dla państwa, i dla Kościoła, i dla Boga w Trójcy Świętej jedynego. Biada takim ustrojom, które tego nie rozumieją, nie docenią, zapomną o tym albo też przymkną oczy na te wartości. Człowiekiem nie można administrować tak, jak administruje się węglem, miedzią, zbożem i wszystkim innym.
W ramach wymiany handlowej z zagranicą można wszystko wywieźć z kraju, ale biada narodowi, gdyby chciał wywozić ludzi, obywateli, bo wtedy w kraju zostanie materiał najbardziej bierny, a więc niezdolny do konstruktywnej pracy. Trzeba więc i tutaj posłużyć się „światłymi oczami”. Nie wystarczy statystyka, nie wystarczą obliczenia, ile milionów ludzi żyje w Polsce, ile ich jest w mieście, ile na wsi. Trzeba i tutaj mieć „światłe oczy” dla naszego serca.
Fragment pochodzi z kazania wygłoszonego 19 maja 1977 r.
Człowiek żyje w społeczeństwie. Ma społeczeństwu wiele do zawdzięczenia i ma wobec społeczeństwa szereg obowiązków. Jednak na pytanie: kto jest dla kogo – czy człowiek dla społeczeństwa, czy społeczeństwo dla człowieka, odpowiemy: ostatecznie społeczeństwo, państwo, naród są dla człowieka, bo człowiek jest celem, jego dobro i jego szczęście. Jeśli natomiast człowiek będzie tylko narzędziem w ręku państwa, narzędziem, którym państwo może dysponować wedle swojej woli, wcześniej czy później pojawi się totalitaryzm, choć jego barwa może się zmieniać, np. z czerwonej na różową.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 24 listopada 2014