Ale zważ, jaka opatrzna łaska Boża nad nami. Gdyby w lutym burza poczęta była przeszła aż do lodów północy, gdyby od razu na całej ziemi polskie nastąpiło powstanie, ach! O, Władysławie, już byśmy dotąd byli w nicości! Ogłoszona rzeczpospolita przez naszą drobną szlachtę, która sobie wyobraziła, że jest demokracją, a która demagogią jest, już by była wyrżnięta wszędzie przez chłopów, dowodzonych przez niedobitki królów i książąt europejskich. Polski by i śladu już nie było – oto dopiero byłby się zdarzył ostateczny rozbiór: rozbiór chemiczny cząstek narodu! Ale Bóg chce Polski, żąda Polski, wymaga po nas Polski, tak jak się jej domagamy od Niego, wymaga zaś jej przez czyny zacne, porządne, wielkie, nasze, bo to prawem wiekuistym Boga, że inaczej stanąć ona nie może! więc do czasu doświadczenia różne spuszcza na nas. Dozwala krajowi skosztować po trosze owoców Centralizacji i przypatrzyć się rozkładowi społecznemu Europy. Stawia nas w położeniu spartańskich dzieci, którym efory pokazywały pijanych ilotów. Cząstkowe plagi też spuszcza na nas i prób nam dopuszcza pewnych próbowanie, i tak się musi stać, że kiedy Europa dojdzie do największego nierozumu, my do rozumu przyjdziem i będziem jedynym porządnym narodem na ruinach świata!
Fragment pochodzi z listu do Władysława Zamoyskiego, Baden-Baden, 18 grudnia 1848 r.
Za słowami Krasińskiego nie kryje się ani narodowa megalomania, ani tym bardziej nacjonalizm, ponieważ wielkość Polski ma zasadzać się na czynniku moralnym. Chodzi o heroizm w dobru, a nie o potęgę władzy politycznej lub bogactwo materialne traktowane jako cele same w sobie. Dobro moralne jest jeszcze większe, ale i najtrudniejsze, bo tylko ono potrafi pokonać egoizm, tylko ono pozwoli Polsce przetrwać, odrodzić się i rozwijać.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 25 listopada 2014