Zaniepokojeni ludzie na gwałt chcą tworzyć nowe instytucje. Mówimy – co zwłaszcza jest moim częstym udziałem – naprzód miejcie ducha Bożego w waszej pracy! Chciejcie odnowić się duchem! Chciejcie sami być plemieniem nowych ludzi! Inaczej – rozsypiecie się. Nie odpowiecie zadaniom, które są wysuwane przez naród. Powiedział jakiś robotnik na wiecu czy na naradzie: chcieliście zniszczyć Kościół i odsunąć ludzi od Chrystusa, to teraz nie dziwcie się, że w Polsce jest tak, jak jest, że są kradzieże, nadużycia, złodziejstwo, rozwiązłość, pijaństwo itd.
My sami w jakimś wymiarze musimy sobie to powiedzieć. Może za płytko oraliśmy, może trzeba raz jeszcze przyłożyć ręce do pługa i powiedzieć odważnie całemu narodowi i sobie: nie idzie o to, by wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby – powiem drastycznie – jedna klika złodziei nie wydarła klucza od kasy państwowej innej klice złodziei. Idzie o odnowę człowieka i ktoś to musi powiedzieć! To jest bardzo niepopularne i strasznie trudno jest to mówić. Tak mówiłem 26 sierpnia na Jasnej Górze, a ostatnio 6 stycznia w katedrze warszawskiej. Tak mówiłem 24 stycznia 1979 roku przedstawicielom partii: musicie się nawrócić, musicie się odmienić, bo inaczej rozsypiecie się, zmarniejecie, zlikwidują was.
Fragment pochodzi z homilii wygłoszonej w Gnieźnie 2 lutego 1981 r.
Wychowywanie narodu to proces ciągły, nie można tego zrobić raz na zawsze, nie tylko dlatego, że człowiek wskutek grzechu pierworodnego podatny jest na zło, ale również dlatego, że dorastają nowe pokolenia, które formować trzeba od początku. A kto od wieków jest nauczycielem narodu? Przecież nie politycy. Wychowawcą w naszej tradycji był zawsze Kościół: Skarga, Hlond, Wyszyński, św. Jan Paweł II i całe rzesze kapłanów, którzy mieli odwagę i bezgraniczną miłość. Odwagę mówienia prawdy, nawet bolesnej, miłość, mimo słabości.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 29-30 listopada 2014