Od chwili upiornego poczęcia się jako państwo Rosja zmuszona była oddychać atmosferą despotyzmu; cały jej ustrój od początku do końca opierał się na samowoli mrocznych tyranów. Stąd się bierze nieprzenikalność Rosji na wszystko, co prawdziwe w myśli zachodniej.
Z chwilą przekroczenia granicy rosyjskiej myśl zachodnia pada ofiarą samej siebie. Stąd biorą się sprzeczności i zagadki w życiu narodowym Rosji, wywołujące tak wielkie zainteresowanie u reszty świata. […] Rząd Świętej Rosji, na kształt dopustu Bożego przywłaszczając sobie najwyższą władzę dręczenia i wyrzynania swoich poddanych, największe okrucieństwo okazał wobec tych, którym zezwolił żyć w cieniu swoich łask. Najcięższym przestępstwem przeciwko ludzkości tego ustroju, który czai się teraz poza zwałami okaleczonych trupów, jest bezwzględność, z jaką zniszczył niezliczone umysły. Największa groza świata – obłęd – postępuje wiernie jego śladem. Wiele najwybitniejszych umysłów Rosji, po bezowocnej walce ze złym urokiem, padało na kolana przed beznadziejnym despotyzmem, jak człowiek pod wpływem zawrotu głowy skacze w przepaść. Uważne przyjrzenie się literaturze rosyjskiej, Kościołowi, systemowi administracyjnemu oraz prądom umysłowym musi doprowadzić do wniosku, że dzisiejsza Rosja nie ma prawa zabierać głosu w żadnej absolutnie sprawie dotyczącej przyszłości ludzkości, ponieważ od początku całe jej istnienie opierało się z konieczności na brutalnym niszczeniu w naturze ludzkiej godności, prawdy, uczciwości i wszystkiego, co szlachetne.
Fragment pochodzi z: „Autokracja i wojna” (1905)
Istota despotyzmu (totalitaryzmu) nie polega na tym, że społeczeństwo trzymane jest ciągle na krótkiej smyczy, że jest biedne, ciemne i bezwolne. Przeciwnie, może się zdarzyć, że napawać się będzie wolnością i dostatkiem. Ale do czasu. Bo przychodzi moment, w którym despota pokazuje, do kogo należy realna władza i że posłuszeństwo musi być całkowite, bez względu na tytuły, stanowiska, bogactwo, godność i prawdę. Biedny i bogaty, oświecony i ciemny jednako muszą przed władzą się płaszczyć.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 5 września 2014