Utarło się już takie mniemanie, że sztuka jest kosmopolityczna. Jak wiele rzeczy, które się utarły, tak i to jest przesądem. Tylko to, co sam rozum człowieka tworzy, tylko nauka nie zna granic ojczyzny. Sztuka, a nawet filozofia, jak wszystko, co pochodzi z głębin duszy ludzkiej, co powstaje z zespołu uczucia z rozumem, musi nosić cechy plemienne, musi mieć narodowe piętno.
Jeżeli zaś muzyka jest ze wszystkich sztuk najdostępniejsza, to nie dlatego, iżby miała być kosmopolityczna, lecz że jest z natury swej kosmiczna. Muzyka jedna jest istotnie żywą sztuką. Pierwiastki jej, wibracje, drgania to pierwiastki życia. Cicha a dosłyszalna, potężna a nierozpoznana, jest ona wszędzie, gdzie jest życie. Ona się łączy z wód szumem, z wiatrów powiewami, z lasów szmerem; ona jest w żywiołowych ziemi przewrotach, w ruchu planet potężnym, w ukrytych a zaciętych atomów walkach; ona jest w światłach i barwach, co olśniewają lub koją nasze oczy; ona jest w krwi naszej krążeniach, w namiętności naszych porywach, w bólach naszych serdecznych… Ona jest wszędzie i sięga dalej i wyżej niż słowo ludzkie sięgnąć może; ona się wznosi ku nadziemskim sferom czystego niebotycznego uczucia.
Fragment pochodzi z przemówienia w Teatrze Skarbkowskim we Lwowie na obchodzie stulecia urodzin Fryderyka Chopina, 23.10.1910
Tak przenikliwe spojrzenie na muzykę sięga pierwszych refleksji, jakie były dziełem greckiej szkoły filozoficznej założonej przez wielkiego Pitagorasa. Dziś, niestety, jak wiele innych dziedzin kultury, muzyka ulega spłaszczeniu lub wręcz degradacji, jest zmechanizowaną rozrywką, która ma nas bawić za cenę bezmyślności i zaniku głębszych uczuć. Żywy artysta, a nie nagranie, prawdziwy instrument, a nie płyta, akustyczna sala koncertowa, a nie cementowa jaskinia – oto warunki, aby muzyka mogła znowu do nas przemówić pełnym głosem.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 6 maja 2014