Niektórzy rodzice starają się odwracać od dzieci swoich wszystko, co by im jakąkolwiek przykrość sprawić mogło. To ich nie kształci do walk życiowych; a trzeba przeciwnie, wprawiać młodych do pracy mimo trudów do niej przywiązanych, do wytrwałości w obowiązki mimo niepowodzenia, do spokoju ducha wobec niebezpieczeństw i zawodów. Tak jedynie wykształcić można charakter mężny i samodzielny.
Inni znowu rodzice, chcąc dzieci hartować, rozmyślnie je wystawiają na przykrości, od których zwykła roztropność ustrzec by je mogła. Jedno i drugie mija się z celem, bo się mija z prawdą i rzeczywistymi warunkami życia. Mądrość i cnota nie polegają na cierpieniach, jak nie polegają na rozkoszach, polegają na mądrym, cnotliwym użytkowaniu tego, co Bóg daje. Ale że w życiu dużo jest więcej cierpienia niż radości, trzeba zawczasu umysł i duszę z tym oswoić, aby się cierpieniu nie dziwić, na nie się nie zżymać i nie upadać pod jego ciężarem. Drobne nieuniknione przykrości wieku dziecięcego mężnie znoszone wprawiają do męstwa w późniejszym wieku wobec większych przykrości.
Fragment pochodzi z: „O wychowaniu”, 1903
Konsumpcyjny styl życia stał się dziś tak dominujący, a wręcz natrętny, że zarówno dorośli, jak i dzieci pragną przede wszystkim jak najwięcej mieć, prześcigając się, kto ma więcej. Niestety, dzieje się to kosztem prawidłowego rozwoju psychicznego i moralnego, a ponadto psuje atmosferę życia w każdej wspólnocie. Ludzie, którzy myślą tylko o sobie i o swojej przewadze nad innymi, nie są ani miłym, ani pożytecznym towarzystwem. A wszystko zaczyna się w domu, gdy zamiast wdrażać dzieci do panowania nad zachciankami, do wyrabiania hartu ducha, do ofiarności, zasypuje się, zalewa czy nawet przekupuje różnymi prezencikami, które bardziej uzależniają niż są potrzebne. Granica, gdy czegoś jest za dużo lub za mało, jest płynna, ale na tym właśnie polega dobre wychowanie, że za każdym razem jej się szuka i pilnuje.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 14 kwietnia 2014