W chrześcijaństwie nigdy nie zazna się spokoju. Publiczna krytyka i publiczne dążenie do zmian, które są stałym elementem naszych dziejów, biorą się bowiem z pewnego ducha, ukrytego zbyt głęboko, by go zdefiniować. Jest głębszy niż demokracja, ba, często może wydawać się z nią sprzeczny, kiedy broni jakiejś mniejszości lub jednostki.
Nieraz zostawia na pustkowiu dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, aby odnaleźć jedną zbłąkaną owieczkę. Nieraz rzuca na szalę całe państwo, by naprawić pojedynczą krzywdę. Będzie czynił sprawiedliwość, choćby niebiosa miały runąć. Najlepiej ujął go w słowa nie tyle nawet ów wielki dżentelmen podczas rewolucji francuskiej, który rzekł, że wszyscy ludzie są wolni i równi, co raczej ów wieśniak, który mawiał, że jak by nie było, człowiek to zawsze człowiek.
Fragment pochodzi z: „Obrona człowieka”
Chrześcijaństwo tym różni się od ideologii, że wielkimi słowami nie zasłania rzeczywistości. Taką rzeczywistością jest w chrześcijaństwie każdy człowiek, jedyny i niepowtarzalny, stworzony na obraz Boga. Tymczasem ideologia na plan pierwszy wysuwa wielkie hasła i abstrakty, które jakże często skutecznie zasłaniają konkretnych ludzi, a nawet w imię tych haseł prowadzona jest bezwzględna walka, która pociąga za sobą miliony ofiar, konkretnych, nie abstrakcyjnych. Zdarza się, że tę prawdę lepiej rozumie zwykły wieśniak niż profesor.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 29 maja 2014