Przypomina mi się tak wspaniale przedstawiony w powieści Gołubiewa „Bolesław Chrobry” i Parnickiego „Srebrne orły” fragment. Oto cesarz Otto III kusi Bolesława Chrobrego, czyni go patrycjuszem rzymskim i chce go ściągnąć do Rzymu. Ale król nie dał się wyciągnąć z Polski, z ubogiego Gniezna, na forum rzymskie. Został w swoim kraju, bo był przekonany, że jego zadanie jest tutaj. Naprzód umocnić musi swoją ojczyznę, a gdy to zrobi, pomyśli o innych, o sąsiadach. Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej – „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarczy.
Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny.
Fragment pochodzi z przemówienia do kapłanów, 24 grudnia 1976 r.
Ojczyzna nie jest jednym z państw, jest państwem jedynym, tak jak moi rodzice są jedynymi rodzicami dla mnie, a dzieci rodziców jedynymi ich dziećmi. Stąd właśnie bierze się ta szczególna odpowiedzialność za własnych rodziców, za własne dzieci i za własną Ojczyznę. Odpowiedzialność, z której nikt nikogo nie może zwolnić, choć do prawdziwego patriotyzmu droga bywa daleka; łatwo zbłądzić, kierując się własnym interesem lub mirażem kariery poza Polską i na rzecz obcych. Gdyby tą ostatnią drogą poszedł Chrobry, kto dziś o nim by pamiętał? Lub co gorsza, czy Polska w ogóle by przetrwała? Oto mąż i wzór dla nas: wielki i wierny.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 8-9 listopada 2014