Przeraźliwe zjawisko bratobójczej walki w Hiszpanii! Ileż bólu, tragizmu, ale i bohaterstwa w tej wojnie, której celem jest nie tyle władza, nie tyle ustrój, ile raczej przyszły duch iberyjskiego półwyspu! Historia wyświetli kiedyś zagmatwane czyny i zagadki tego kataklizmu. (…) Jak się to stać mogło, że duchowieństwo tak liczne i o takich tradycjach nie mogło przeszkodzić zbeżbożniczeniu wielkich połaci tego tak ongiś katolickiego kraju?
Na to pytanie dał mi odpowiedź, gdy w powrocie z buenosairowskiego Kongresu eucharystycznego zatrzymałem się w Barcelonie, tamtejszy świątobliwy biskup, dzisiaj już chwalebny męczennik Chrystusowy. Zagadnięty przeze mnie o przyczyny masowego odwrotu od Kościoła w Hiszpanii republikańskiej, wyraził takie zapatrywanie: „Mam wrażenie, jakoby jedna z przyczyn w tym tkwiła, że my, księża hiszpańscy, straciliśmy poniekąd wspólny język z ludem. My nie rozumiemy należycie dzisiejszego Hiszpana, a on nie rozumie nas. Rozluźnia się psychiczny związek między kapłanem a duszą kapłańską. Nowa generacja wybiegła myślą i dążeniami daleko w wywrotną przyszłość, my pozostajemy w tyle. Zrywają się duchowe i serdeczne powiązania między pasterzami a owieczkami. Propaganda materialistyczna i bezbożnicza pogłębiła to, stworzyła przepaść, wypełniła ją nienawiścią. Tak przyszło do wstrętnych mordów księży Oviedo. A co jeszcze będzie z Hiszpanią, jej wiarą i Kościołem?”.
I my, polscy księża, powinniśmy pamiętać, że bez bezpośredniego duchowego kontaktu z ludem nie spełnimy posłannictwa, zwłaszcza wśród zawieruchy, która świat ogarnia. Wierni muszą czuć bliskość swego kapłana.
Fragment pochodzi z przemówienia z 2 III 1937 r.
Najświatlejsi z naszych pasterzy, tacy jak Prymas Hlond czy Prymas Wyszyński, doskonale zdawali sobie sprawę, że na Kościół zastawiane są różnorodne pułapki, w tym również na samych kapłanów, takie jak karierowiczostwo, splendor władzy czy popularność, wszystko, co łechce próżność. Niestety, kto temu ulegał, szybko tracił więź z narodem, by w końcu stać się marionetką w ręku możnych tego świata, narzędziem walki politycznej, ze wszystkimi tego konsekwencjami, jakże tragicznymi dla Kościoła. Taki błąd popełniła kiedyś Hiszpania, oby błędu takiego nie popełniła Polska.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 5 lutego 2014