Prawda wygląda tak, że naturalny autorytet domu i rodziny, zwłaszcza wśród ludzi ubogich, uległ dziś zniszczeniu. Fanatyczni wyznawcy postępu – teoretycy i urzędnicy, którzy sami doprowadzili do tego zniszczenia, teraz na gwałt szukają zastępczych metod kontroli nad dziećmi.
W normalnych warunkach rodzice dbają, by dziecko nie wyrządziło nadmiernych szkód swoim łukiem i strzałami, a jednocześnie by mogło się nimi cieszyć. Urzędnicy nie są jednak w stanie nadzorować wszystkich chłopców. Nie da się wyznaczyć każdemu wyrostkowi policjanta, by go pilnował, kiedy chłopak wdrapuje się na drzewa albo wpada do stawu. Nowoczesny intelekt osuwa się więc na zamulone dno: próbuje zapobiegać nadużywaniu rzeczy, zabraniając w ogóle ich używania. To całkiem jakby zabronić istnienia drzew i stawów. Niewykluczone, że i tego niebawem urzędnicy się chwycą. Słyszeliśmy przecież o dzikich plemionach, które osądzają tomahawk za morderstwo lub uroczyście palą drewnianą maczugę za szkody, jakie wyrządziła. Do takiego poziomu umysłowego może jeszcze wrócić nasz świat.
Fragment pochodzi z: „Obrony wiary”
Socjalizm to nie są ani ideały, ani postęp, chociaż umiejętnie propagowany potrafił niejednego zwieść. Tymczasem socjalizm oglądany z bliska jest wyjątkowo prymitywny i zacofany. Niszczy wszystko, co nie mieści się w jego ciasnych ramach: gasi radość dzieciństwa, rozbija rodzinę, podkopuje narody, odbiera wiarę. Na to miejsce wkracza brutalny świat przepisów i biurokracji, pozbawiony życia, ducha i prawdziwej miłości.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 13 marca 2014