Wymowa jest cennym darem Bożym, ale daru tego jak i wszystkiego używać trzeba z miarą i wagą. Mówić trzeba jasno i wyraźnie, ale nie krzykliwie. Nie trzeba też szeptać, bo to zwyczaj dla tych, do których się mówi, nużący, a dla obecnych jest brakiem uszanowania. Kto nie panuje nad głosem, zwykle nie panuje nad sobą, trzeba głos na wodzy trzymać; tłumiąc głos, tłumi się rozmaite zbyt gwałtowne poruszenia w sercu powstające.
U nas kobiety dziwnie krzykliwe mają głosy; głosy takie istnym są udręczeniem dla otaczających. To zbyt głośne mówienie staje się powodem do mnóstwa plotek. Bo chociażby „ściany nie miały uszu”, to to, co się tak głośno mówi, nie tylko się po całym domu rozchodzi, ale na ulicę się dostaje przez otwarte okna. Jest w tym jakieś nieokiełznanie woli, którego się nie można dopuszczać bez uszczerbku dla własnej godności. W Anglii, gdzie taki nacisk się kładzie w wychowaniu na wykształcenie męstwa i siły, ciche mówienie do tego stopnia się zalicza do dobrego wychowania, że w pokojach przyległych do salonu pełnego gości można by myśleć, że w salonie nikogo nie ma. To samo na ulicach i w parkach, gdzie powozy nie przejeżdżają, cichość zupełna panuje, mimo wielkiego nieraz tłumu.
Fragment pochodzi z: „O wychowaniu”
Kultura słowa, kultura rozmowy, kultura wypowiadania się stanowi oczko w głowie społeczeństw, które osiągnęły odpowiednio wysoki poziom rozwoju. Jeżeli bowiem zdolność do mówienia różni człowieka od zwierząt, to sposób mówienia różni jednych ludzi od drugich. W polskiej tradycji, tam gdzie ceniono kulturę wysoką, zawsze zwracano uwagę na to, by mówić dźwięcznie i wyraźnie. Tego uczono już od dziecka, bo dziecko najbardziej jest głodne słowa. Jak mówi dom, tak będzie mówić dziecko. Jeśli dom krzyczy, a telewizor ryczy, to trudno się spodziewać, by dziecko mówiło ładnie i czysto. A przecież będzie pięknie mówić, jeśli tylko usłyszy dobre wzory, czyli jeśli rodzice i starsi dadzą w końcu dobry przykład.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 2 czerwca 2014