Filozofia materialistyczna nie przyznaje (…) rodzinie charakteru społeczności, którą by się państwo specjalnie opiekować miało. Przeciwnie rodzina jest instytucją niewygodną, jest intruzem, który niepotrzebnie wszedł w rozwój stosunków ludzkich i sobą oddziela jednostkę od bezpośrednich wpływów państwa.
Małżeństwo i rodzina muszą powoli zniknąć, zamieniając się stopniowo w swobodny stosunek płciowy, w którym kobieta będzie miała równouprawnienie. Normą tego stosunku będzie wzajemna wolna miłość. Stosunek ten będzie się rozwiązywał, gdy miłość płciowa u mężczyzny czy u kobiety wygaśnie albo się ku komu innemu zwróci. Z dziećmi nie będzie kłopotu, bo wszelką odpowiedzialność za nie obejmie państwo. W stadium przejściowym ze względów demograficznych dotychczasowe tzw. indywidualistyczne i anarchiczne płodzenie ludowe będzie zastąpione kolektywizacją wychowu na zasadzie planu państwowego.
Fragment pochodzi z przemówienia „Zagadnienie rodziny chrześcijańskiej”, 1946 r.
Chociaż komunizm skończył się w wymiarze ekonomicznym, bo przywrócone zostało prawo własności prywatnej, to jednak w wymiarze ideologicznym nadal trwa i nie ustępuje. Dotyczy to zwłaszcza priorytetowej dla komunizmu walki z rodziną. Prowadzona jest ona w tym samym kierunku: chodzi o zniszczenie związku małżeńskiego i rozerwanie więzi między rodzicami i dziećmi tak, by każdy człowiek podlegał tylko administracji państwowej, a na dalszą metę administracji globalnej: człowiek bez rodziny – zniewolony i bezdomny.
Piotr Jaroszyński
Nasz Dziennik, 24-25 maja 2014